Orest Sudczak, o czym pisaliśmy przed tygodniem, został zaatakowany przed przychodnią, którą od 35 lat prowadzi w Skulsku. Na parkingu zaczepił go ubrany na ciemno mężczyzna w czapce, który pchał dziecięcy wózek. Kiedy lekarz odwrócił się, napastnik chlusnął mu w twarz kwasem siarkowym. Mężczyzna uciekł porzucając wózek, z którego jeszcze przez dwie godziny dymiły się pozostałości żrącej substancji. Poparzony medyk natychmiast wrócił do przychodni, gdzie pierwszej pomocy udzieliły mu pielęgniarki. – To był przerażający widok – wspomina Elżbieta Szczepankiewicz. – Robiłyśmy wszystko, żeby zmyć kwas z twarzy doktora – dodaje pielęgniarka.
Doktor Sudczak trafił najpierw do szpitala w Koninie. Potem został przewieziony do specjalistycznej kliniki okulistycznej w Warszawie. Jego stan jest stabilny, ale nie wiadomo czy będzie widział. Lekarze cały czas walczą o jego wzrok. Koledzy z Wielkopolskiego Porozumienia Zielonogórskiego, chcąc pomóc Orestowi Sudczakowi, wyznaczyli dyżury w jego przychodni.
– Nie chcemy pozostawiać bez opieki lekarskiej pacjentów doktora – mówi Zbigniew Miklas, wiceprezes WPZ.
Mieszkańcy Skulska ciągle są w szoku. Wszyscy tu znają i szanują doktora Sudczaka. W szoku jest również wieloletni współpracownik lekarza, Jerzy Mołodecki. – Kto i za co mógł coś takiego zrobić? – zastanawia się Mołodecki.
To nie pierwszy atak na Oresta Sudczaka. Trzy tygodnie wcześniej zamaskowany mężczyzna uderzył go metalową rurą w tył głowy. Na szczęście 68-latkowi nic poważnego się nie stało. Rodzina lekarza uważa jednak, że po pierwszym ataku konińska policja zbagatelizowała sprawę.
– Policja obejrzała miejsce zdarzenia, ale nie zabezpieczyła śladów. Sami znaleźliśmy rurę, którą tata został uderzony w głowę – mówi Emilia, córka doktora.
Również detektyw Krzysztof Rutkowski twierdzi, że policjanci z Konina nie zachowali się zgodnie z procedurą. – Jeśli miejscowa policja nie była w stanie fizycznie ochronić doktora, to powinna go obserwować – mówi Rutkowski.
Z zarzutami detektywa nie zgadza się Renata Purcel-Kalus, rzecznik konińskiej policji.
– Obrażenia po pierwszym napadzie nie były tak dotkliwe. Opinia lekarska wskazała na obrażenia poniżej 7 dni. W takim przypadku nie ma podstaw do prowadzenia dochodzenia. Mimo to policjanci od razu pojawili się na miejscu, wykonali oględziny, rozmawiali z rodziną, pokrzywdzonym i sąsiadami. Zabezpieczyliśmy ślady, które zostały przekazane do badań – mówi rzeczniczka konińskiej policji. – Nie mieliśmy od pokrzywdzonego i jego rodziny żadnych informacji o zastraszaniu i zagrożeniu zdrowia oraz życia. Dochodzenie w tej sprawie jest nadal prowadzone i sprawdzamy, czy te dwa ataki mają ze sobą jakiś związek – dodaje.
Policja w sprawie napadów lekarza wytypowała już trzy osoby. Świadkowie jednak ich nie rozpoznali. Mundurowi proszą jeszcze o kontakt mężczyznę, który jak wynika z ustaleń, rozmawiał z mężczyzną z wózkiem przy sklepie „Chata Polska” w Skulsku.
21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?