Wśród policjantów wrze. Na wagę złota są funkcjonariusze, którzy mają ważną tak zwaną „wkładkę”, czyli dokument poświadczający zdolność kierowania pojazdami uprzywilejowanymi (aby ją uzyskać, trzeba przejść specjalistyczne badania psychotechniczne). „Wkładki”, tak samo jak potwierdzenia zdolności do pracy, wydawane są czasowo. Policjanci, którym ważność badań upłynęła w tym roku, nie zostali skierowani na kolejne. I nadal kierowani nie są.
– Mieliśmy do końca roku podpisaną umowę z zakładem przeprowadzającym badania, jednak wyczerpały się pieniądze na to zadanie. Teoretycznie więc moglibyśmy zlecić badania, ale nie mamy pieniędzy, by za nie zapłacić – tłumaczy Andrzej Borowiak, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
Wielkopolska komenda uzyskała za to pieniądze na nowe zadanie. Komendant Krzysztof Jarosz przeznaczył na profilaktykę zdrowotną ok. miliona złotych, ale najpierw trzeba przeprowadzić przetarg, w czasie którego wybrany będzie usługodawca.
– Taki przetarg został ogłoszony w maju. Zgłosiło się sześć firm, ale niektóre nie spełniały wymaganych przepisów. Przetargu nie można więc było rozstrzygnąć – tłumaczy Borowiak i dodaje, że już trwają przygotowania do powtórnego rozpoczęcia procedury. – Jeśli i tym razem przetargu nie uda się rozstrzygnąć, usługodawca zostanie wybrany podczas negocjacji, najpóźniej w połowie sierpnia – zapewnia Borowiak.
Policjanci radzą sobie jak mogą, najczęściej – odstawiając oznakowane radiowozy do garaży. Patrole coraz częściej odbywają się nieoznakowanymi samochodami, bo do ich kierowania wystarczy prawo jazdy. Sęk w tym, że nawet na wieść o napadzie czy zabójstwie te załogi nie mogą używać sygnałów świetlnych i dźwiękowych. – To może się odbijać na bezpieczeństwie – przyznają mundurowi.
Dlatego właśnie zmniejszenie liczby „kierowców” jest tak dotkliwe.– Właściwie niektórzy w ogóle nie powinni przychodzić do pracy, bo nie mają „zdolności”. Dopóki nie dojdzie do wypadku, wszyscy będą na ten problem przymykać oko, ale jak coś się stanie, to będziemy się tłumaczyć, dlaczego przyszliśmy do pracy – dodają zirytowani. Choć są i tacy, którzy komentują krótko: „Służba nie drużba”.
– To ewidentne naruszenie prawa! – grzmi Lucjan Dutkiewicz, zakładowy społeczny inspektor pracy NSZZ Policjantów województwa wielkopolskiego. – Przełożeni są przyzwyczajeni, że dla dobra sprawy policjanci, którzy nie mają ważnych badań przychodzą do służby, ale tak nie powinno być. Ważnej „profilaktyki” nie ma ponad tysiąc funkcjonariuszy z województwa.
Zgodnie z kodeksem pracy pracodawca nie może dopuścić do wykonywania obowiązków osoby bez aktualnego orzeczenia lekarskiego, stwierdzającego brak przeciwwskazań do pracy na określonym stanowisku. – Nas jednak obowiązuje nie stosunek pracy, lecz stosunek służby – zaznacza Borowiak.
– To nie ma znaczenia – ripostuje zakładowy społeczny inspektor pracy. – Policjanci, którzy nie mają ważnych badań, nie powinni podejmować pracy. Problem z badaniami pojawił się nie pierwszy raz i to w całym kraju. Jesteśmy tym bardziej oburzeni, że i tak badania okresowe są przeprowadzane rzadziej niż kiedyś. Badając się co roku, zwiększa się szanse na wykrycie i wyleczenie choroby, niż kiedy badania są co trzy lata.
Jak przygotować się do rozmowy o pracę?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?