– To „selekcja nad grobem” – żali się jego rodzina.
– Z radością przyjęłam wiadomość o budowie pomnika i natychmiast wysłałam biogram wujka do Fundacji „Asekuracja”, która jest inicjatorem przedsięwzięcia – wspomina Beata Kuźlan. Do dziś jest zszokowana negatywną odpowiedzią, choć takich osób jak ona jest więcej.
Stanisław Bręczewski był bratem babci pani Beaty. Urodził się w 1911 roku we wsi Winiary (później włączonej do Poznania). W 1936 roku został przyjęty do policji. Do maja 1937 roku był w szkole policyjnej w Mostach Wielkich. Po jej ukończeniu skierowano go do służby w I Komisariacie w Stanisławowie (na terenie dzisiejszej Ukrainy). We wrześniu 1939 roku został aresztowany i umieszczony w obozie w Ostaszkowie. W 1940 roku zamordowano go wraz z innymi jeńcami z Ostaszkowa. W Twerze strzelono mu w tył głowy. W chwili śmierci miał 28 lat. Był kawalerem.
– Babcia przez wiele lat po wojnie go poszukiwała – mówi Beata Kuźlan. – Do końca życia nie dowiedziała się, co się stało z jej bratem. Zmarła w 1984 roku – kobieta jest rozżalona, że w Poznaniu jej wuj nie zostanie upamiętniony. Prosiła, dyskutowała. Bezskutecznie.
– Przyjęliśmy zasadę, że na pomniku umieścimy nazwiska policjantów, którzy 1 września 1939 roku byli na etacie w jednostkach policji w dawnym województwie poznańskim – tłumaczy Zenon Smolarek, prezes zarządu Fundacji „Asekuracja”. – Nie możemy od niej robić wyjątków.
Tego samego zdania są inni członkowie fundacji oraz szef poznańskiego oddziału stowarzyszenia „Rodzina Policyjna 1939”, które wspiera budowę pomnika pomordowanych przez okupantów policjantów.
– Wujek miejsca pełnienia służby sobie nie wybierał, a jeżeli by miał taką możliwość, z pewnością chciałby być blisko rodzinnego domu – irytuje się pani Kuźlan. – Jestem zszokowana i rozgoryczona, że teraz zmarłym stawia się warunki. Oprawcy warunków nie stawiali, mówili krótko: „wystarczyło, że był policjantem”.
Kobieta zastanawia się, czy nie odnaleźć innych osób, które są w podobnej sytuacji (może chodzić nawet o rodziny kilkudziesięciu osób). – Może sami moglibyśmy ufundować tablicę z nazwiskami naszych bliskich, którzy zostali zamordowani? – zastanawia się.
Sęk w tym, że tablica taka raczej nie będzie mogła zawisnąć na pomniku – Fundacja „Asekuracja” już zapowiedziała, że się na to nie zgodzi . Nie będzie też można powiesić jej w pobliżu – ks. Stefan Komorowski, proboszcz parafii św. Jerzego powiedział nam, że nie bierze pod uwagę takiej możliwości.
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?