Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

KATYŃ - W dołach śmierci zginęło prawie 1600 Wielkopolan

Sławomir Kmiecik
st. post. Antoni Nowaczyk
st. post. Antoni Nowaczyk Archiwum rodzinne
Gdyby każdej z ofiar zbrodni katyńskiej z Wielkopolski poświęcić zaledwie jedną linijkę tekstu w tradycyjnym maszynopisie, to i tak pełna lista - zawierająca tylko imiona, nazwiska, stopnie, zawody lub funkcje oraz daty i miejsca urodzenia - zajęłaby 52 kartki formatu A4. Dla lepszego wyobrażenia: gdybyśmy w dzisiejszym wydaniu "Polski Głosu Wielkopolskiego" chcieli w ten sposób przedstawić wszystkich Wielkopolan wymordowanych w 1940 roku przez sowieckie NKWD, to taka publikacja obejmowałaby strony od 1 do 10 - i to bez zdjęć czy innych ilustracji.

Ilu Wielkopolan zginęło w Katyniu i innych miejscach kaźni w ZSRR? Według szacunków około 1570, co stanowiło przynajmniej czternastą część wszystkich ofiar mordu na polskich oficerach. Ciągle jednak posługujemy się przybliżonymi liczbami, gdyż - mimo upływu 70 lat - nadal nie znamy pełnej, imiennej listy ofiar.

- Musielibyśmy dostać od Rosjan teczki personalne zabitych Polaków, które na pewno istnieją w archiwach, bo ci ludzie byli wielokrotnie przesłuchiwani i fotografowani - przypomina Wojciech Śmigielski z poznańskiego Stowarzyszenia Katyń, syn zamordowanego oficera, archeolog z zawodu, uczestnik ekspedycji Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, która w latach 1994-1995 w lesie katyńskim lokalizowała groby i doły śmierci. - Na razie mamy tylko listy wywozowe z obozów w Kozielsku i Ostaszkowie, a ze Starobielska jedynie listę jeńców.

W środowym wydaniu naszej gazety przedstawiliśmy fotograficzną listę wielkopolskich ofiar Katynia, która zawierała prawie 400 zdjęć i biogramów. Był to wykaz zdjęciowy najpełniejszy z dotychczas opublikowanych, gdyż pokazaliśmy wizerunki aż jednej czwartej Wielkopolan zabitych przez sowieckie NKWD. Wykorzystaliśmy materiały pochodzące z archiwów prywatnych i muzeów regionalnych, ze zbiorów poznańskiego Stowarzyszenia Katyń i Rodziny Katyńskiej, z zasobów Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz Ośrodka Karta. Nie byłoby to możliwe bez pomocy najpierw Jadwigi Fęglerskiej i Zbigniewa Hardego ze Stowarzyszenia Katyń, a ostatnio Wojciecha Śmigielskiego, który przygotowuje monumentalną książkę o wielkopolskich ofiarach zbrodni katyńskiej.

Opublikowana przez nas lista wywołała bardzo duże zainteresowanie. Odezwały się kolejne rodziny ofiar, dostaliśmy nowe informacje i zdjęcia, co pozwoliło nie tylko stworzyć niniejszy aneks do środowej publikacji, ale także poznać niezwykłe historie zabitych Wielkopolan. - Na katyńskiej liście w "Głosie" są trzy osoby z mojej rodziny, ale brakuje jeszcze jednej - wyjaśnia Bogumił Moenke z Poznania, prezes Wielkopolskiego Związku Solidarności Polskich Kombatantów, którego najbliższych spotkała wojenna zagłada. W dołach śmierci w ZSRR stracił ojca Edmunda Moenke, brata ojca, czyli wuja Lucjana Moenke, ojca żony, czyli teścia Franciszka Zakrzewskiego oraz ciotecznego brata ojca i zarazem swego ojca chrzestnego Wacława Wicherkiewicza.

O tym ostatnim zabrakło informacji w naszym katyńskim dodatku. - Mój chrzestny był majorem Wojska Polskiego, służył w pułku Saperów Kaniowskich - tłumaczy Bogumił Moenke. - Jako jeniec obozu w Starobielsku został zamordowany w siedzibie NKWD w Charkowie. Spoczywa w zbiorowej mogile w podcharkowskich Piatichatkach.

Tam leży także ojciec Marii Wojciechowskiej z Kościana, Stefan Rysmann, który urodził się 30 lipca 1908 roku w Kiełpinach niedaleko Wolsztyna. Był nauczycielem i kierownikiem szkoły powszechnej w Bronikowie koło Śmigla, ale także społecznikiem, założycielem straży pożarnej i kółka rolniczego. Jako podporucznik rezerwy został latem 1939 roku zmobilizowany do 55. pułku piechoty w Lesznie. - Miałam pięć lat, gdy żegnaliśmy ojca idącego na wojnę. Kiedy dostał od mieszkańców wsi bukiet, powiedział ze smutkiem: "to są kwiaty na moją trumnę" - wspomina pani Maria.

Walczył z Niemcami, potem trafił do sowieckiej niewoli i został jeńcem obozu w Starobielsku, gdzie figurował pod numerem 2849. Wysyłał stamtąd do rodziny numerowane pocztówki, z których dotarła pierwsza i czwarta. Rodzina aż do 1990 roku nie mogła mówić o jego losach. - Musieliśmy żyć w kłamstwie opowiadając, że ojciec zginął "gdzieś" na wojnie - ubolewa Maria Wojciechowska.

Student polonistyki na UAM, Michał Piszora, dostarczył dane Witolda Józefa Stolcmana, urodzonego w 1911 roku przedsiębiorcy, który w rodzinnym Czarnkowie prowadził kawiarnię, a po wybuchu wojny - jako podporucznik rezerwy - został zmobilizowany do 58. pułku piechoty. Trafił do ośrodka zapasowego w Strzelcach koło Kutna, ale nie jest jasne, gdzie i kiedy dostał się do sowieckiej niewoli. Wiadomo jednak, że był w obozie w Kozielsku, bo stamtąd do rodziców nadeszła od niego jedyna pocztówka. Strzałem w tył głowy zabito go w lesie katyńskim.

Zbyszko Hendrys przysłał nam zdjęcie swojego dziadka, kapitana Mikołaja Hendrysa, który był jeńcem w obozie w Starobielsku i został zamordowany w Charkowie. Kapitan urodził się w 1893 roku w Słupi koło Kępna. Był powstańcem wielkopolskim i - tak jak inni polscy oficerowie - służbę dla kraju traktował jako osobistą powinność. Za to właśnie zginął wraz z tysiącami kolegów.

Karol Kaźmierczak zwrócił uwagę na fakt, że na cmentarzu w Miednoje leży aż 340 wielkopolskich policjantów - jeńców obozu w Ostaszkowie. Tymczasem na naszej liście zdołaliśmy umieścić zdjęcia 81 zamordowanych funkcjonariuszy. Co z pozostałymi? Otóż zgłaszają się rodziny kolejnych ofiar. Bogatą dokumentację dotyczącą dwóch policjantów dostarczyła nam Aniela Awtuch. Jej wujek, starszy posterunkowy Franciszek Poczekaj, urodził się 30 listopada 1906 roku w Rynarzewie koło Szubina. Był elektromonterem z zawodu, ale wstąpił do Policji Państwowej i został skierowany na Kresy Wschodnie. Ukończył szkołę policyjną w Mostach Wielkich. Służbę pełnił w komisariatach w województwie stanisławowskim - najpierw w Kąkolnikach, potem w Rohatyniu i na końcu w Horodence.

Wszędzie tam odnosił sukcesy w zwalczaniu band łupiących miejscową ludność. Po napaści Sowietów na Polskę trafił do obozu w Ostaszkowie, został zabity w Kalininie (obecnie Twer) i pochowany w Miednoje. Rodzina do 1990 roku nie znała jego losów. Bardzo podobnie było z posterunkowym Szczepanem Rymarkiewiczem, który przyszedł na świat 12 sierpnia 1913 roku w Chełmnie koło Pniew, a pracował na posterunku we wspomnianej Horodence. Tam trafił w ręce katów z sowieckich służb. Spoczywa także w Miednoje.

Zofia Tomczak z Puszczykowa nadesłała fotografię swego wuja, zabitego przez NKWD aspiranta policji Mariana Frąckowiaka, który urodził się 14 lipca 1900 (lub 1901) roku w Poznaniu, a przed wybuchem wojny pełnił służbę na jednym z posterunków w Warszawie. Policjantem, który podzielił jego los był też starszy posterunkowy Antoni Nowaczyk, urodzony 24 maja 1899 roku w Olszewie, a zatrudniony na posterunku w Obornikach. Jego zdjęcie dostarczyła wnuczka Małgorzata Ciesiółka, która relacjonuje: - Dziadek miał 41 lat, osierocił pięcioro dzieci. Wiemy tylko, że na początku wojny został skierowany na wschód Polski. W domu było jasne, że jest ofiarą Katynia, ale przez całe lata nie wiedzieliśmy nawet, gdzie został pochowany.

Czy kiedykolwiek uda się zebrać pełne biogramy i fotografie wszystkich Wielkopolan zamordowanych w 1940 roku przez NKWD? Może być z tym duży kłopot, gdyż najbliżsi wielu ofiar już nie żyją albo rozjechali się po świecie. - Problemem jest także to, że w wojennej zawierusze zginęły pamiątki po oficerach - ubolewa Wojciech Śmigielski, który zbiera dokumentację do książki. - W czasie niemieckiej okupacji wielkopolskie rodziny były wysiedlane i często miały tylko parę minut na zabranie najpotrzebniejszych rzeczy. Nie każdy zdążył chwycić album ze zdjęciami czy teczkę z dokumentami. Wciąż jednak nowe osoby przekazują do tychczas nieznane relacje i niepublikowane fotografie. To daje nadzieję, że zdołamy ocalić pamięć o wszystkich ofiarach zbrodni katyńskiej z Wielkopolski - dodaje Wojciech Śmigielski.

Tragiczny bilans zbrodni katyńskiej
Szacuje się, że lista ofiar zbrodni katyńskiej obejmuje co najmniej 21.857 polskich oficerów, policjantów oraz strażników granicznych i więziennych.
Na tę liczbę składa się 4421 zamordowanych w Katyniu (jeńcy obozu w Kozielsku), 6311 zabitych w Kalininie (jeńcy obozu w Ostaszkowie) i 3820 rozstrzelanych w Charkowie (jeńcy z obozu w Starobielsku). Ponadto co najmniej 3435 Polaków przetrzymywanych w więzieniach zachodniej Ukrainy zamordowano w Kijowie i zakopano najpewniej w Bykowni, a 3870 osób, które trafiły do więzień zachodniej Białorusi zgładzono w Mińsku i prawdopodobnie pogrzebano w Kuropatach. W ogólnej liczbie ofiar katyńskiego mordu Wielkopolan było co najmniej 1570.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto